bezzębny kloszard
obwiązuje płaszcz sznurkiem —
sierpniowe słońce
stłumiony chichot —
znajomo skrzypi parkiet
w pokoju obok
ostatni klient
zaglądając do kufla
mruczy do siebie
stolik przy molo —
osa przyłączyła się
do pszczoły w szklance
drobny napiwek —
mokre plamy na krzesłach
szybko znikają
podmuch przed burzą —
liście odwracają się
na jasną stronę
młoda brunetka
pochylona nad książką
nad jedną stroną
już po ulewie —
w budce telefonicznej
przysnął pijaczek
bramka ani drgnie —
na łopian opadają
rdzawe okruchy
trzecia nad ranem —
kieliszek ciepłej wódki
piecze w przełyku
dzwonek nad drzwiami —
skrzydlaty lew zagląda
do biblioteki
z dala od drogi —
w zacienionej przecince
pracuje mrówka
przydrożne drzewo —
na wysokości kolan
odarte z kory
jak okiem sięgnąć —
przed nadchodzącą burzą
ciemnieje trawa
idealny krąg
na zakurzonym blacie —
po flakoniku
obok mojego
twoje odbicie w oknie —
nieporuszone