jajko na twardo —
na obiad i kolację
musi wystarczyć
egzotyczny kwiat —
czysta woda w flakonie
łamie łodyżkę
zgniecione tubki —
tylko ultramaryny
trochę zostało
tam i z powrotem
chromowany długopis
turla po biurku
jeszcze za wcześnie —
na dłoni wylądował
zimny okruszek
kontrabas solo —
melodia rozmyła się
w improwizacji
siadam na ganku
w czapce i rękawicach —
naprzeciw lasu
przechodząc obok
dotyka dłonią włosy —
była znajoma
promienie słońca
rozczerwieniły liście
starego klonu
pada i pada —
granatowy prochowiec
coraz zimniejszy
chmurzyste niebo —
krople deszczu bujają
pożółkłe liście
uliczny grajek —
zaczerwienione palce
źle łapią akord
dzbanek i jabłko
na tle draperii w kratę —
martwa natura
wilgoć na schodach —
potrącony kamyczek
znika w ciemności
czerwone światło —
za zgarbionym staruszkiem
piszczące koła