znowu czysty śnieg —
pies wywieszając język
cieszy się pędem
biała alejka —
bezpańską rękawiczkę
obwąchuje pies
aport w powietrzu —
nieposkromiona radość
w oczach kundelka
zimowa pełnia —
jak cudnie wygląda(sz)
bez makijażu
gwar przy karmniku —
żółta sikorka stroszy
czarny berecik
zimowy wieczór —
przy kawie sennie skrzypi
bujany fotel
szal w szkocką kratę
na oparciu fotela
buja się sennie
zimowy pejzaż —
do sztalugi przypięty
nieskończony szkic
środek powieści —
szmer przewracanej kartki
przerywa dialog
cisza w ogrodzie —
za rękaw chwyciła mnie
zmarznięta róża
śnieżna zadymka —
nad kominem wędzarni
zatacza się dym
rozdeptany śnieg —
tylko w miejscu rabatek
nieskazitelny
ależ mroźny dzień —
znajomy przyniósł w wąsach
kryształki lodu
powrót z Rymarza —
śnieżnym stokiem stacza się
słoneczny krążek
wieczór w schronisku —
przy grzejniku martensy
pachnące pastą
wrzawa w schronisku —
nagrzany piec dotyka
kilkanaście rąk
droga na Sowę —
kikuty złagodniały
w lekkiej zadymce
zimowy ranek —
ukłucia na policzku
coraz dotkliwsze
styczniowy wieczór —
pod latarniami płatki
lecą w poziomie
hałas w ogrodzie —
wokół starego głogu
śmigają gile
samotny jarząb —
ranny przymrozek wyszklił
kiście korali
bal w karnawale —
walet pik trzyma w talii
damę kierową
słupek przystanku —
rytmicznie przytupując
patrzymy tęsknie
minus dwanaście —
zesztywniała sznurówka
nie chce wejść w oczko
poranne słońce —
w okiennych ramach pokaz
mroźnych rysunków
okno na strychu —
z pęknięcia wyrastają
mroźne gałązki
ależ mroźny świt —
skórzana rękawiczka
została w domu
w samo południe —
jarzeniówka wspomaga
zimowe słońce
na rozstaju dróg
chroniący przed morem krzyż
wskazuje drogę
kolejna świeczka
na torcie przyjaciela —
czterdziesta czwarta
noc sylwestrowa —
brzęk kieliszków szampana
sekundę dłużej