urwis na drzewie —
wśród zieleni znikają
czerwone trampki
stalowe niebo —
wiatr buja oziminą
ciężką od kropli
soczysta trawa —
wokół czerwonej piłki
bardziej zielona
rześki poranek —
kąt ogrodu sąsiadki
zaczerwienił się
przycięcie sznurka —
pierwsza sprzedana haiga
w małym pudełku
pochmurne niebo —
róże pod oknem szumią
kroplami deszczu
ćma stuka w lampę —
rozmowa przy kieliszku
toczy się sennie
kępka kaczeńców
moczy liście w jeziorze —
przysiadam obok
wielka majówka —
dymne znaki nadaje
kiełbasa z kija
piekący palec —
kaktus broni się dzielnie
przed przesadzeniem
łagodne słońce —
zacienione ławeczki
obsiedli starcy
opuszczony dom —
warstwy kilku pokoleń
złuszczonej farby
stara akacja —
w słodko pachnącym cieniu
bzyczenie trzmieli
nieznane dzieła —
podczas Nocy w Muzeum
głowa przy głowie
zapach ozonu —
nad horyzontem chmura
ciska pioruny
zapach ozonu —
w porywie odwrócił się
kurek na dachu
cisza nad wodą —
deszczem rozmyta łąka
po drugiej stronie
żona zasnęła
w wiklinowy fotelu —
brzęczenie muchy
czajnik na gazie —
niebieski ognik rzuca
szumiące cienie
dżdżysty poranek —
mocniej odczuwam wiek ścian
starej chałupy
blade świtanie —
na strychu niewyraźnie
skrzypi podłoga
kamieniołomy —
wąską ścieżką pod górę
na dno pramorza
Warszawa-Radość —
na piaszczystej ulicy
pełno igliwia
Warszawa-Radość —
między willami sosny
zrzucają igły
grudka bursztynu —
miodowy blask po wiekach
w srebrnej oprawie
wiosenny zefir —
w ciepłych podmuchach
słania się łąka
kawa o świcie —
wzrok ślizga się po zlewie
pełnym kieliszków
młody artysta —
w przydługim performance
zabija Sztukę
nad horyzontem
słońce zaróżowiło
kwiaty jabłoni
koncert w katedrze —
falą przechodzą ciarki
z każdym akordem
galeria młodych —
obrazy na wystawie
zwisają z gwoździ