przed Zaduszkami
kupuję na bazarze
kilka świec więcej
spod zamkniętych drzwi
stłumiony dźwięk tremolo —
to chyba Molter
wiatr porwał z sadu
chmarę czerwonych liści —
niebo wiruje
pora szarlotek —
przy każdym kroku zapach
zrudziałych liści
na Saskiej Kępie —
wiatr strąca krople z liści
dzikiego wina
szary poranek —
wypatrzyłem w śmietniku
białego kruka
gołębie skrzydła
jakoś inaczej słychać
na pustym rynku
szczeniak rozgarnia
sponiewierane wiatrem
wyschnięte liście
brzask w październiku —
spod suchych liści bulgot
rozmokłej ziemi
furkocą skrzydła —
papierowa jaskółka
między wróblami
zamglony ranek —
nic nie przeszkadza spojrzeć
na krążek słońca
obraz Madonny —
pątnicy kolanami
żłobią posadzkę
patrzę na ogród —
rozmnożyły się jabłka
w kalejdoskopie
improwizacja —
na standardowej frazie
nowa melodia
improwizacja —
frazę smoke on the water
przenika tutu
improwizacja —
melodia prawej ręki
kłóci się z lewą
dzień po sezonie —
gospodyni odgrzewa
wczorajszą zupę
dzień po sezonie —
gospodyni odgrzewa
wczorajszą zupę
otwarte okno —
naszkicowany żuraw
sunie po stole
koniec sezonu —
złuszczoną farbę burty
obmywa fala
koniec sezonu —
kapelusz unosi się
na piersi stróża
sobotni festyn —
ze słońca wylatuje
tęczowa lotnia
wiatr od jeziora —
mały latawiec wleciał
w słoneczną tarczę
koniec sezonu —
pojedynczy krzyk ptaka
odbija woda
obca ulica —
dziura w wysokim płocie
kłapie zębami
przecinka w lesie —
ślimak bez muszli wpełza
w słoneczną plamę
koniec sezonu —
fala bochoce w trzcinie
o burtę łodzi
chłodny poranek —
anteny wyłapują
promienie słońca
jesienny koncert —
przy dźwiękach Lacrimosy
ściskasz moją dłoń
dębowy młodniak —
na rozrytej polanie
piżmowy zapach
szyszka pod pieńkiem —
głośno wdycham aromat
cichego lasu